Olight X7 |
Już tamta latarka była swego rodzaju top of the tops w swojej klasie, a tym razem przyjrzymy się modelowi, który został stworzony nie tylko do tego, aby królować w swojej klasie, ale także w klasie prawdopodobnie wszystkich latarek kieszonkowo / przenośnych.
Opakowanie
Gdybym miał wymyślać hasło reklamowe dla tej latarki to byłoby to:
"Maksimum w minimum - tylko Olight X7 da Ci maksymalną moc w minimalnym formacie!" :)
No prawda, że mam zdolności? :) Niniejszym czekam na propozycje agencji reklamowych ;)
A wracając na ziemię.
Gdy pierwszy raz usłyszałem o tej latarce i jej parametrach pomyślałem sobie na co komu takie coś? Dziewięć tysięcy lumenów... Przecież to już chyba laser... A nawet jeżeli odpali te 9000 lumenów, to baterie zostaną zjedzone w kilka sekund.
Drugą myśl zdawała się potwierdzać specyfikacja z którą pobieżnie zapoznałem się w Internecie, a z której wywnioskowałem, że najmocniejszy tryb dostępny jest przez 2,5 minuty, a potem baterie padną. Tak myślałem.
Jakże się myliłem. Ale po kolei...
To o czym pisałem przy okazji poprzedniego testu latarki, znalazło potwierdzenie także przy X7. Już od samego początku - jeszcze zanim weźmiemy latarkę w dłoń - rzuca się w oczy jakość wykonania.
Począwszy od opakowania. Eleganckie, sztywne ze zdjęciami latarki, baterii, piktogramami funkcji i możliwości urządzenia. Górna pokrywa otwiera się na bok, a zamyka na magnesy. Zdecydowanie nie jest to pudełko jednorazowe.
W jego środku znajduje się czarna gąbka w której zatopiona jest latarka. Pod nią przewleczona została tasiemka mająca ułatwiać wyjmowanie Olight X7 Marauder.
Boczna część to zamykany czarny pojemniczek w którym znalazła się instrukcja w wielu językach (także po polsku) oraz nylonowy pokrowiec na rzep. Pokrowiec posiada możliwość przypięcia np. do pasa przy spodniach oraz plastikową pentelkę, do której można przypiąć karabińczyk.
Latarka wkładana jest do pokrowca spodem do dołu, a to oznacza, że część z szybką skierowana jest do góry. Wolałbym gdyby było odwrotnie, ale tutaj - z uwagi na kształt latarki - inaczej się chyba nie dało.
Gabaryt latarki, w połączeniu z kwadratowymi wypustkami na rękojeści, powoduje, że leży ona w dłoni całkiem przyjemnie. Zarządzanie włącznikiem odbywa się poprzez lekko ugięty kciuk, dzięki czemu nie ma problemów z przypadkowym naciśnięciem, ale też z korzystaniem z niego. Sam przycisk znajduje się we wgłębieniu, dzięki czemu nie będzie problemów z jego przypadkowym włączeniem / wyłączeniem, czy też odnalezieniem w ciemnościach.
Jak wcześniej wspominałem, jakość wykonania Olight X7 Marauder podobnie jak i testowanej niedawno Olight S2R Baton stoi na najwyższym poziomie. Wszystko jest dokładnie spasowane i wykonane. Również tutaj, podobnie jak w S2R, producent umieścił niebieskie wstawki wokół szkiełka zabezpieczającego diody, jak i wokół włącznika.
Przycisk włącznika jest elektroniczny i umieszczony został za miękką gumką na której znalazło się miejsce na logo firmy.
Ale to nie wszystko.
Gdy wieczorem robiłem jej zdjęcia w lesie i w pewnym momencie ją wyłączyłem, zauważyłem zieloną poświatę z przodu. Okazało się, że zaraz pod niebieską obwódką znajduje się pasek materiału fluorescencyjnego :)
Trzeba przyznać, że fajnie to wygląda (jak jakiś pył gwiezdny, tudzież mini zorza polarna:) i przez jakiś czas umożliwia lokalizację latarki w ciemności. Ogólnie jestem gorącym zwolennikiem tego typu udogodnień.
Ale, żeby nie było idealnie, to muszę napisać, że materiał fluorescencyjny nie świeci zbyt długo. Kilka / kilkanaście minut i przestaje być widoczny. Być może jest to wynikiem niewielkiej ilości naniesionego materiału, lub po prostu nie najlepszych jego parametrów.
Jeżeli przyczyną jest drugi powód, to poleciłbym producentowi (lub Wam jeżeli szukacie świecącego proszku) skorzystanie z produktów firmy glowinc.com. Kupiłem u nich proszek Glow in the Dark Powder V10 55-88m i bardzo sobie chwalę. Potrafi świecić w ciemności przez kilka godzin.
Powracając do latarki.
Część "świetlna" składa się z trzech reflektorów ze ściankami o fakturze skórki pomarańczy, wyposażonymi w diody Cree XHP70 CW. W rzeczywistości można powiedzieć, że każda z tych diod składa się z czterech mniejszych, co widać na poniższym zdjęciu.
Nie udało mi się znaleźć informacji, czy szkiełko ochronne posiada jakieś warstwy antyrefleksyjne, ale jest to bardzo prawdopodobne, ponieważ praktycznie pod żadnym kątem nie można go zauważyć. Trzeba się mocno postarać, aby zobaczyć w nim odblask np. oświetlenia sufitowego. Jest krystalicznie przeźroczyste.
Przechodząc do tylnej części.
Tył, to płaski, odkręcany aluminiowy dekielek z dość długim gwintem. W celu dostania się do komory baterii należy wykonać 4,5 pełnego obrotu dekielka. Gwint jest przesmarowany, więc opór przy odkręcaniu jest wyczuwalny, ale bardzo płynny.
Z tyłu zabrakło tego, co można spotkać w innych latarkach tej firmy, a mianowicie otworku na małą smycz. Tutaj, z uwagi na wartość latarki, przydałoby się mieć możliwość przypięcia smyczki, którą można by było założyć na nadgarstek. Wolałbym mieć takie drobne zabezpieczenie, aby latarka, w razie jakiegoś nieszczęśliwego wypadku, nie upadła i nie uszkodziła się.
Wiem, wiem... pisałem, jaka to ona nie jest twarda i w ogóle, ale po prostu szkoda by było gdyby się chociażby zarysowała. To jest produkt, który nie tylko ma działać, ale ma też cieszyć swojego właściciela wyglądem. Szkoda by więc go było uszkodzić.
Począwszy od opakowania. Eleganckie, sztywne ze zdjęciami latarki, baterii, piktogramami funkcji i możliwości urządzenia. Górna pokrywa otwiera się na bok, a zamyka na magnesy. Zdecydowanie nie jest to pudełko jednorazowe.
W jego środku znajduje się czarna gąbka w której zatopiona jest latarka. Pod nią przewleczona została tasiemka mająca ułatwiać wyjmowanie Olight X7 Marauder.
Olight X7 w pudełku |
Latarka Olight X7 w pokrowcu i z przypiętym karabińczykiem |
Olight X7 Marauder
Gdy przebrniemy przez pierwsze ochy i achy związane z opakowaniem, przychodzi pora na główny element naszego tekstu, czyli latarkę Olight X7.
Latarka wykonana jest z bardzo twardego aluminium 6061-T6, używanego m.in. w wirnikach śmigłowców. Dodatkowo została anodowana na czarno wg typu III, dzięki czemu powłoka osiąga twardość ok. 65 w skali Rockwella. Według Wikipedii oznacza to, że
Przyznam, że zrobiło to na mnie wrażenie.
Gdy po raz pierwszy wziąłem ją w dłoń, moją uwagę zwróciła waga. Sama latarka waży 472g, a z zamontowanymi w środku bateriami pewnie z kilogram. Do tego słuszny rozmiar i mamy już narzędzie, które niemalże może zostać wykorzystane do samoobrony ;)
Jej twardość odpowiada hartowanej stali węglowej [...].
Przyznam, że zrobiło to na mnie wrażenie.
Parametr | Właściwość |
---|---|
Maksymalna wydajność |
|
Zasilanie | 4 x 18650. W celu osiągnięcia maksymalnej wydajności, zalecane są baterie HDC (High Discharge Current) |
Zastosowane diody | 3 x Cree XHP70 CW |
Wodoodporność | IPX8 - 2m |
Waga | 472 g |
Wymiary | 127 x 52 mm |
Gdy po raz pierwszy wziąłem ją w dłoń, moją uwagę zwróciła waga. Sama latarka waży 472g, a z zamontowanymi w środku bateriami pewnie z kilogram. Do tego słuszny rozmiar i mamy już narzędzie, które niemalże może zostać wykorzystane do samoobrony ;)
Olight X7 |
Przycisk włączania i zmiany trybów w latarce Olight X7 Marauder |
Przycisk włącznika jest elektroniczny i umieszczony został za miękką gumką na której znalazło się miejsce na logo firmy.
Niebieskie obramowanie dookoła szybki |
Gdy wieczorem robiłem jej zdjęcia w lesie i w pewnym momencie ją wyłączyłem, zauważyłem zieloną poświatę z przodu. Okazało się, że zaraz pod niebieską obwódką znajduje się pasek materiału fluorescencyjnego :)
Trzeba przyznać, że fajnie to wygląda (jak jakiś pył gwiezdny, tudzież mini zorza polarna:) i przez jakiś czas umożliwia lokalizację latarki w ciemności. Ogólnie jestem gorącym zwolennikiem tego typu udogodnień.
Warstwa fluofescencyjna znajdująca się pomiędzy niebieską obramówką, a szybką |
Jeżeli przyczyną jest drugi powód, to poleciłbym producentowi (lub Wam jeżeli szukacie świecącego proszku) skorzystanie z produktów firmy glowinc.com. Kupiłem u nich proszek Glow in the Dark Powder V10 55-88m i bardzo sobie chwalę. Potrafi świecić w ciemności przez kilka godzin.
Proszek "Glow in the Dark Powder V10 55-88m" |
Powracając do latarki.
Część "świetlna" składa się z trzech reflektorów ze ściankami o fakturze skórki pomarańczy, wyposażonymi w diody Cree XHP70 CW. W rzeczywistości można powiedzieć, że każda z tych diod składa się z czterech mniejszych, co widać na poniższym zdjęciu.
Diody Cree XHP70 CW w latarce Olight X7 |
Przechodząc do tylnej części.
Tył, to płaski, odkręcany aluminiowy dekielek z dość długim gwintem. W celu dostania się do komory baterii należy wykonać 4,5 pełnego obrotu dekielka. Gwint jest przesmarowany, więc opór przy odkręcaniu jest wyczuwalny, ale bardzo płynny.
Olight X7 Marauder z odkręconym tylnym dekielkiem i akumulatorkami Olight 18650 (ORB-186S35) |
Z tyłu zabrakło tego, co można spotkać w innych latarkach tej firmy, a mianowicie otworku na małą smycz. Tutaj, z uwagi na wartość latarki, przydałoby się mieć możliwość przypięcia smyczki, którą można by było założyć na nadgarstek. Wolałbym mieć takie drobne zabezpieczenie, aby latarka, w razie jakiegoś nieszczęśliwego wypadku, nie upadła i nie uszkodziła się.
Wiem, wiem... pisałem, jaka to ona nie jest twarda i w ogóle, ale po prostu szkoda by było gdyby się chociażby zarysowała. To jest produkt, który nie tylko ma działać, ale ma też cieszyć swojego właściciela wyglądem. Szkoda by więc go było uszkodzić.
Tryby świecenia
Latarka została stworzona przez pasjonatów dla pasjonatów: jakość wykonania i najwyższej klasy materiały tylko to potwierdzają. Za tym idą także parametry pracy. Wspominane na wstępie 9000 lumenów to jest chyba maksimum w tej klasie urządzeń.
Oczywiście nie jest to jedyny tryb, który w niej uświadczymy. To dobrze, bo w gruncie rzeczy, ciężko by było na co dzień korzystać z takiego "lasera" :)
Pełną informację na temat dostępnych trybów zawiera poniższa tabela.
Oczywiście nie jest to jedyny tryb, który w niej uświadczymy. To dobrze, bo w gruncie rzeczy, ciężko by było na co dzień korzystać z takiego "lasera" :)
Pełną informację na temat dostępnych trybów zawiera poniższa tabela.
Tryb świecenia | Ilość lumenów | Czas świecenia |
---|---|---|
Turbo S | 9000 lumenów ⟿ 1800 lumenów | 2,5 min. ⟿ 200 min. |
Turbo | 5500 lumenów ⟿ 1800 lumenów | 8 min. ⟿ 215 min. |
Wysoki (High) | 3000 lumenów ⟿ 1800 lumenów | 32 min. ⟿ 200 min. |
Średni (Medium) | 1000 lumenów | 6,5 godziny |
Niski (Low) | 300 lumenów | 18 godzin |
Nocny (Nightlight) | 3 lumeny | 30 dni |
Oczywiście najbardziej interesował mnie tryb główny, tj. dziewięć tysięcy lumenów. Naprzeciw mojej dotychczasowej i3s, posiadającej maksimum 80 lumenów, była to niemalże przepaść.
Jak duża?
Chciałem to dla Was uchwycić na zdjęciu, ale niestety nie udało mi się. Dostosowanie aparatu do mojej słabszej latarki powodowało, że zrobienie zdjęcia X7 skutkowało niemalże całkowitym jego prześwietleniem.
Podobnie w drugą stronę. Jeżeli dostosowałem aparat do Olight X7 Marauder to z kolei zdjęcia oświetlenia przy Olight i3s wychodziły po prostu czarne.
Różnice w jasności były na tyle duże pomiędzy latarkami, że nie udało mi się tego uchwycić aparatem.
Postanowiłem się w końcu skupić na zaprezentowaniu mocy samej X7, bez porównywania jej do czegokolwiek. W ten sposób wyszło poniższe zdjęcie. Chociaż ono także nie odzwierciedla całkowitej mocy światła generowanej przez latarkę.
Olight X7 na pełnej mocy. Zdjęcie wykonane przy parametrach f/5.6, 1/5s, iso6400, 18.00mm |
Mogę tylko napisać, że w "realu" wrażenie jej mocy jest znacznie większe, niż można by było wnioskować z powyższego zdjęcia.
Jeżeli chodzi o snop światła to jest on szeroki mający oświetlać przestrzeń przed użytkownikiem z widoczną przez środek delikatnie skupioną wiązką służącą penetracji odleglejszych przestrzeni. Całość została sensownie zbilansowana bez widocznego przejścia pomiędzy nimi w codziennym użytkowaniu. Chociaż gdy przyjrzycie się powyższemu zdjęciu to możecie zauważyć, że szeroka przestrzeń przed moim synem została oświetlona, ale widać także bijący z latarki strumień światła o dość wąskim kącie.
Będąc przy mocy.
Latarka bardzo intensywnie się nagrzewa. Nawet może dochodzić do sytuacji kiedy jej temperatura osiąga wartości utrudniające utrzymanie jej w dłoni.
Nie mam kamery termowizyjnej, ale operując dłonią wokół latarki wyraźnie daje się wyczuć ciepło bijące od strony reflektora. Jest to coś na zasadzie promiennika cieplnego. Próba jej zasłonięcia w tym miejscu mogłaby skończyć się poparzeniem. Co jednak dziwne, gdy chciałem zmierzyć temperaturę w tym miejscu, to miernik pokazał zaledwie 36°C.
Temperatura na szybce w latarce Olight X7 Marauder |
Olight X7 Marauder z widocznym ożebrowaniem dookoła głowicy |
Podsumowanie
Olight X7 Marauder jest kolejną latarką wyznaczającą standardy tego typu urządzeń. Bezkompromisowa jakość oraz najwyższej jakości materiały poskutkowały nieustępującymi jakości osiągami oraz wodoodpornością aż do 2 metrów.
Gdybym miał porównywać X7 do czegokolwiek, to z pewnością byłby to jakiś potężny pistolet. On także musiałby być podobnie wykonany.
Gdybym miał porównywać X7 do czegokolwiek, to z pewnością byłby to jakiś potężny pistolet. On także musiałby być podobnie wykonany.
Dziewięć tysięcy lumenów w najwyższym trybie okazało się naprawdę robić wrażenie, ale co najważniejsze, te dziewięć tysięcy okazało się być jak najbardziej użyteczne.
Szeroka wiązka światła została połączona z centralnym punktem w sposób niemalże niezauważalny. Dzięki temu latarka oświetla bardzo szerokie pole przed użytkownikiem, ale też w przyzwoity sposób penetruje dalsze rejony. Przy czym, jeżeli miałbym oceniać procentowo wartość szerokiego pola vs. skupionego, to byłoby to 70% do 30%, co - jak dla mnie - byłoby wartością jak najbardziej pożądaną. Jeżeli więc preferujecie latarki, tzw. szperacze, to powinniście rozglądnąć się za innym modelem.
Wspomniałem na początku, że nie widzę zastosowania dla tego typu latarek. Bo, po pierwsze, zbyt duża moc, którą można wykorzystać chyba tylko zamiast lasera do cięcia drzew lub stali, a jeżeli nawet tego typu moc komuś się przyda, to będzie dostępna przez kilkadziesiąt sekund po których nastąpi zgon akumulatorów.
Pomyliłem się w pierwszej i drugiej kwestii.
Odnosząc się do pierwszej. Wspomniane 9000 lumenów, ale też niższe tryby, mają cudowną moc czynienia dnia z nocy :) Swoją drogą, zastanawiam się, czy podczas robienia przeze mnie zdjęć w lesie, ludzie widzący takie jasne światło nie mieli pokusy dzwonić na policję z informacją o wylądowaniu UFO :) Na szczęście nie włączałem trybu stroboskopu, który mógłby ich jeszcze bardziej utwierdzić w swoim podejrzeniu ;)
W przypadku zaś drugiej kwestii, tj. czasów działania na bateriach, to wystarczyło, że dokładniej postudiowałem instrukcję, aby się pozytywnie zdziwić. Co prawda, po włączeniu trybu Turbo S, latarka po 2,5 minutach przechodzi w tryb Wysoki, ale już w nim potrafi wg producenta świecić aż przez 200 minut. I to są najkrótsze czasy!
Gdy skorzystacie z niższych trybów będą one odpowiednio dłuższe, by w trybie niskim (nadal solidne 300 lumenów) osiągnąć aż 18 godzin!
Jak więc widać latarka może być bardzo przydatna. Czynnikiem weryfikującym jej zakup może być cena, która w kraju wynosi ~700zł i - rzadko to bywa - jest niższa niż w innych krajach. Na portalach zagranicznych można ją kupić najtaniej za około 200$ (olightstore.com, Amazon: UK, DE, IT, JP). Wersja z ładowarką jest oczywiście droższa.
Czy mógłbym się do czegoś przyczepić? Jest to nieco na siłę, ale napisze, że brakowało mi smyczy oraz większej ilości elementów fluorescencyjnych.
Szeroka wiązka światła została połączona z centralnym punktem w sposób niemalże niezauważalny. Dzięki temu latarka oświetla bardzo szerokie pole przed użytkownikiem, ale też w przyzwoity sposób penetruje dalsze rejony. Przy czym, jeżeli miałbym oceniać procentowo wartość szerokiego pola vs. skupionego, to byłoby to 70% do 30%, co - jak dla mnie - byłoby wartością jak najbardziej pożądaną. Jeżeli więc preferujecie latarki, tzw. szperacze, to powinniście rozglądnąć się za innym modelem.
Wspomniałem na początku, że nie widzę zastosowania dla tego typu latarek. Bo, po pierwsze, zbyt duża moc, którą można wykorzystać chyba tylko zamiast lasera do cięcia drzew lub stali, a jeżeli nawet tego typu moc komuś się przyda, to będzie dostępna przez kilkadziesiąt sekund po których nastąpi zgon akumulatorów.
Pomyliłem się w pierwszej i drugiej kwestii.
Odnosząc się do pierwszej. Wspomniane 9000 lumenów, ale też niższe tryby, mają cudowną moc czynienia dnia z nocy :) Swoją drogą, zastanawiam się, czy podczas robienia przeze mnie zdjęć w lesie, ludzie widzący takie jasne światło nie mieli pokusy dzwonić na policję z informacją o wylądowaniu UFO :) Na szczęście nie włączałem trybu stroboskopu, który mógłby ich jeszcze bardziej utwierdzić w swoim podejrzeniu ;)
W przypadku zaś drugiej kwestii, tj. czasów działania na bateriach, to wystarczyło, że dokładniej postudiowałem instrukcję, aby się pozytywnie zdziwić. Co prawda, po włączeniu trybu Turbo S, latarka po 2,5 minutach przechodzi w tryb Wysoki, ale już w nim potrafi wg producenta świecić aż przez 200 minut. I to są najkrótsze czasy!
Gdy skorzystacie z niższych trybów będą one odpowiednio dłuższe, by w trybie niskim (nadal solidne 300 lumenów) osiągnąć aż 18 godzin!
Jak więc widać latarka może być bardzo przydatna. Czynnikiem weryfikującym jej zakup może być cena, która w kraju wynosi ~700zł i - rzadko to bywa - jest niższa niż w innych krajach. Na portalach zagranicznych można ją kupić najtaniej za około 200$ (olightstore.com, Amazon: UK, DE, IT, JP). Wersja z ładowarką jest oczywiście droższa.
Czy mógłbym się do czegoś przyczepić? Jest to nieco na siłę, ale napisze, że brakowało mi smyczy oraz większej ilości elementów fluorescencyjnych.
Sprzęt do testu dostarczyła firma Olight, za co bardzo dziękuję :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo proszę o zachowanie netykiety.